sobota, 21 grudnia 2013

1 - Wojtusiu, a może trzeba było zostać laryngologiem?

- Więc... jakieś konkretne plany na wakacje? - Zapytał autentycznie zainteresowany Szczęsny spoglądając prosto na zwieńczoną lekkim uśmiechem, oraz oświetloną słońcem - przez co jeszcze jaśniejszą i urokliwszą niż zwykle - twarz Weroniki. Wyglądała jak niebiańska istota, która zgubiła skrzydła i musiała zadomowić sie na ziemi, a teraz, zmęczona poruszaniem się przy pomocy własnych nóg odpoczywała na ławce w parku niczym zwykły śmiertelnik i wystawiała swoje nieskazitelne oblicze ku promieniom słonecznym. Biorąc pod uwagę to, jak wielkiego wsparcia udzielała Wojtkowi, ile razy wyciągała go z kłopotów, on sam mógłby orzec, że była jego Aniołem Stróżem.
Położył ręke na oparciu ławki i z uwagą obserwował jak jego przybrana siostra otwiera oczy a potem przekręca głowe w jego kierunku, co równało sie z tym, że odgarnęła blond włosy za lewe ucho. Nie wiedział czy robi to świadomie, ale w tym geście było coś, co za każdym razem przyciągało jego uwagę. Może to ten zalążek niesamowitego uśmiechu który zawsze temu towarzyszył? A może niemalże szare tęczówki, których głębia pochłaniała go bez reszty, przez co zapominał na moment gdzie jest, a tym bardziej jak sie nazywa?
- Muszę znaleźć jakąś pracę, w ogóle sie usamodzielnić. Nie chce wiecznie siedzieć wam na głowie. Już wystarczająco dużo dla mnie zrobiliście... -
Szczęsny zapragnął przerwać wypowiedź dziewczyny już niemalże na początku. Nagle myśl, że mógłby nie mieć jej przy sobie zaczęła napawać go lękiem. Mimo tego, iż sam teraz często wyjeżdżał nie potrafił wyobrazić sobie, że dziewczyna mogłaby zniknąć z jego życia tak nagle, jak się w nim pojawiła. Mało tego, on dołoży wszelkich starań by tak się nie stało. Skąd tak silne przywiązanie do - jeżeli dokładniej sie temu przyjrzeć - kompletnie obcej osoby?
Prawda jest taka, że Wojtek od zawsze był samolubnym dzieckiem. Był jedynakiem, przez co wszystkie nienajlepsze u człowieka cechy skumulowały się w nim i raz za razem o sobie przypominały. Rodzice rozpieszczali go, dostawał wszystko co chciał. Nie bawił sie z innymi dziećmi, interesowało go tylko bycie podziwianym, bycie w centrum uwagi. Wtedy pojawiła się ona. Blondwłosa dziewczynka wyglądająca dosłownie jak siedem nieszczęść. Pożar pochłonął wszystko, co dotąd miała. Zabrał także jej rodziców, a jedyną pamiątką jaka jej po nich została był medalion, w którym znajdowały sie ich fotografie. Zawsze nosiła go na szyi i nie pozwalała nikomu, by go dotykał. Młody Szczęsny oczywiście się jej nie posłuchał. Zabrał jej to, co było dla niej najcenniejsze. To wydawało mu się zabawne. Widząc jednak jej płacz, to jak tuli się do jego matki, coś się w nim zmieniło. Zastanawiał sie, kiedy sam ostatni raz ją przytulał, kiedy powiedział, że ją kocha. Dotychczas rodzice byli dla niego tylko ludzmi, którzy mieli bezsprzecznie spełniać wszystkie jego życzenia. Zaczął doceniać to, co ma. Chciał też podzielić się tym z Weroniką.
Gdyby nie Alszer, gdyby nie jego matka, która  nawet się nie zastanawiając przygarnęła do siebie córke swojej najlepszej przyjaciółki jeszcze z czasów licealnych, nie miał pojęcia jak wyglądałoby teraz jego życie. Dzięki niej stał sie lepszym synem, kolegą, kuzynem i... bratem, choć właściwie nigdy nie miał dostąpić tej roli.
- Nie mów tak. Znaczy... wcale nie jesteś dla nas ciężarem, wprost przeciwnie. - Ponownie zabrał głos. Tym razem chwycił jej delikatną i drobną dłoń po czym lekko ścisnął jakgdyby poprzez ten prosty gest chciał pokazać jak wiele dla niego znaczy. W głowie zakiełkowała mu nowa myśl.
- Albo wiesz co? Pojedź ze mną ze mną do Londynu. Nie dość, że szybko znajdziesz jakąś prace, to jeszcze i zarobki będą o niebo lepsze. - Zachęcał Wojtek. - Poza tym jeśli by ci sie  spodobało mogłabyś też tam studiować. - Szczęsny gadał jak nakręcony a towarzysząca mu blondynka nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... - Podjęła starając sie ostudzić jego zapał.
- Dalczego nie? Przecież doskonale znasz angielski. - Alszer w odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami. Wojtek miał rację, dobrze jej szło, ale to chyba nie dziwne, skoro jej ojciec był Anglikiem. - Myślałam też, żeby zrobić sobie rok przerwy od nauki. Nie mam jakoś teraz do tego głowy. -
- To tym bardziej musisz jechać. -
Weronika pokręciła głową, tym samym wprawiając w ruch lekko pofalowane blond włosy a jej szare oczy wciąż mierzyły przystojną i uśmiechniętą twarz przybranego brata, która z każdą sekundą się do niej zbliżała.
- Proszę, pojedź ze mną do Londynu. - Szeptał wprost do jej ucha a Weronika wiedziała, że tak jak zawsze zresztą, prędzej czy później ulegnie jego namowom.
- Wojtusiu, a może trzeba było zostać laryngologiem? - Mruknęła Sandra od razu kiedy się pojawiła. Pod wpływem jej ironicznego tonu Weronikę przeszły dreszcze. Nigdy tak naprawdę jej nie lubiła, choć Dziwiszek zabiegała o jej sympatię, ale tylko ze względu na Szczęsnego, który był jej po prostu przeznaczony - jak zwykła teraz mawiać. - Pośpiesz się, jesteśmy już spóźnieni. -

__________________

tak więc jest pierwszy rozdział. jeśli chodzi o TQPS to ciężko mi na razie cokolwiek powiedzieć.
zapraszam również na Nieostrożnesłowa coś kompletnie innego, nie tylko jeśli chodzi o dotychczasową tematykę moich blogów #piłaka ręczna #M&KLijewski
i oczywiście życzę Wam Wesołych Świąt. ;)

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Prolog.

To była jedna z tych letnich nocy spędzonych w dużym, niebieskim namiocie ustawionym w ogrodzie państwa Szczęsnych. Weronika świeciła latarką prosto w oczy Wojtka kiedy to on próbował trafić ją jedną z  wcześniej przyniesionych z domu  poduszek. Wymknęła się z namiotu z wesołym piskiem a on pobiegł za nią. Kiedy wreszcie ją dopadł, przewrócił na trawę i zaczął łaskotać a Weronika nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
- Rozejm? -
- Jak najbardziej. - Wyjąkała starając się pohamować śmiech. Położył się obok niej, tak, że niemal stykali się głowami. W ciszy spoglądali w rozgwieżdżone niebo i chyba snuli plany na przyszłość.
- Wiesz? Ja też zostanę bramkarzem. - Rzucił nagle zupełnie poważnie powracając z powrotem do pozycji siedzącej. Spoglądał na Weronikę, która poszła w jego ślady a potem położyła dłoń na jego ramieniu.
- A ja jak dorosnę to postawię cię na bramce... w moim klubie nocnym. - Zaniosła się śmiechem i uciekła, ale on znowu zdążył ją złapać.

Bohaterowie.

Sandra Dziwiszek


„ ...odkąd tylko pamiętam ugania się za Wojtkiem. Aby się do niego zbliżyć udawała nawet przyjaciółkę Weroniki.”

Wojtek Szczęsny 

„ …kolejny, który chciał zaimponować ojcu poprzez pójście w jego ślady. Maciek nigdy w niego nie wierzył, a tu proszę, reprezentacja, Arsenal. Nie byle jaki bramkarz.”


Weronika Alszer

„To było takie radosne dziecko dopóki jej rodzice nie zginęli w pożarze. Gdyby nie Mariola Szczęsna – najlepsza przyjaciółka matki dziewczynki – która opiekowała się nią jak własną córką, to nie wiadomo co by się stało z Weroniką. Nie miała nikogo.”



Magda Szczęsna 

„Mieszka w domu swojego wuja już od trzech lat. Jej rodzice ciągle podróżują w celach służbowych.”



Robert Lewandowski

„Kto by pomyślał, nie? Przez Wojtka do serca młodej Szczęsnej. Tak to sobie wykombinował.”


Olivier Giroud

„Odkąd ją spotkał zachowuje się jakby ugodziła go w tyłek strzała Amora.”